Cóż więc, przynajmniej znalazł nowe siedlisko krwiopijców. Kolejne miejsce do zbroczenia wampirzą krwią, jedynie musi swych wiernych towarzyszów w szeregi odpowiednio ustawić. Wcale nie miał zamiaru rzucać się w szaleńczy pościg, ponieważ specjalnie męczyć się nie chciał. Zapewne prędzej czy później i tak się spotkają, więc na cóż tak gwałtem brać wszystko, co ci pod nos podrzucą. Nie trawił dewiantów, które starają się oszukać swą naturę. Wilkołak zawsze będzie najgorszym wrogiem dla krwiozjadów, zaś te przyjaźniąc się z ludźmi, jedynie odwlekają to, co nieuniknione. Symbioza z którymkolwiek z wymienionych gatunków była dla niego czystą abstrakcją, fantazją nie do zrealizowania. Tak właśnie był wychowany Tor - w świecie mordów, gwałtów i braku uczuć wyższych. Wheaton jak widać rządzi się innym prawami. No cóż, ma więc pełne ręce, a może łapy, roboty.
[zt]