A więc zaczynamy
Lilith urodziła się jako wilkołak. I to jest pewne jak to, że następnego dnia wzejdzie słońce, a pies szczeka.
Pewnego deszczowego dnia ktoś zapukał do gmachu sierocińca. Było to głośne i stanowcze pukanie.
Młoda kobieta, która miała swój dyżur otworzyła drzwi i rozejrzała się dookoła, gdyż nikogo nie zauważyła.
Zmarszczyła brwi i usłyszała ciche kwilenie. Zaskoczona skierowała wzrok ku dołowi. Zaczerpnęła głośno powietrze w płuca. Na betonowych schodkach, opatulone w kocyki leżało małe dziecko. Miało miedzianą cerę i czarne niczym heban włosy, a jasne oczęta spoczywały na kobiecie.
-
Maleństwo, kto cię tak zostawił?- Zapytała podnosząc maleństwo z ziemi i tuląc do siebie.
Od tamtego czasu Lil wychowywała się w domu dziecka razem z innymi dziećmi. Zdarzało się, że ktoś odchodził adoptowany do nowej rodziny, a czasem ktoś wracał i pojawiał się ktoś nowy.
Dziewczyna zawsze trzymała się nieco na uboczu, żyjąca własnym światem wilków, które śniły się dziewczynie co nocy.
Prawdą też było, że zwierzęta i dzieci ją ubóstwiały,chociaż była taka cicha,ale zwłaszcza wilki, które odwiedzała w rezerwacie, do którego chodziły dzieci co tydzień...
Pewnego dnia w sierocińcu pojawiła się kobieta w wieku ok 28 lat, Lilith miała wtedy 8 lat. Chciała ją adoptować.
Dlaczego? Nigdy nie była pewna, przecież zawsze była cicha i raczej apatyczna, więc kto mógł pragnąć jej towarzystwa? Ale okazało się, że pragnął. Kobieta miała podobną do jej cerę, ale za to ciemne niczym węgiel oczy i ciepły uśmiech. Lil pokochała ją od samego początku. Wydała jej się taka ciepła i pełna miłości.
Szczęście dziewczyny jednak nie trwało wiecznie...
Jakieś pięć lat od adoptowania i trzy od urodzenia się Katriny, jej młodszej siostry, stało się coś dziwnego.
Ostatnimi czasy czuła się źle. Gorączkowała, miała zawroty głowy. ale nie chciała iść do lekarza. Nie lubiła lekarzy, zawsze towarzyszył im zapach choroby.
Lilith po wyjątkowo bolesnych dolegliwościach wyszła na dwór do pobliskiego lasku by się przewietrzyć. Było jej gorąco, zroszona była potem i miała nadwrażliwy węch. Zatrzymała się chcąc odpocząć. Zgięła się w pół pod paroksyzmem bólu.
Ból był nie do zniesienia!
Zaczęło się coś z nią dziać, trzęsły się jej dłonie a gorączka wzrosła. Nie pamiętała za dobrze co było potem, ale nie była w swoim ciele!
Była w ciele wilka!
Miała ponad dwa metry w kłębie i soczyście czarną sierść.
Ogarnęło ją przerażenie, nie wiedziała co robić. Zaczęła wariować i biegać po całym lesie.
Tak bardzo się bała, bała się tego kim jest i tego co się dzieje.
Nie miała pojęcia ile się miotała po lesie, ale gdy w końcu się uspokoiła po nie długim czasie z powrotem była sobą... Upewniła się, że ma wszystkie palce u rąk i nóg czy skóry nie pokrywa sierść. Niczego nie zauważyła... Ale miała problem... Była naga...
Jej ubranie rozerwało się na strzępy przy przemianie. Co miała robić? Ze zdumieniem zauważyła, że nie jest jej jednak zimno, że chłód zimowego poranka jej nie przeszkadza. Lecz musiała znaleźć jakieś ubranie, no bo jak? Miała wrócić do domu naga? I co by powiedziała?
Trzymając się cienia lasu i cienia nocy, a dokładnie późnego wieczora, zaczęła poszukiwania ubrań. Trwało trochę nim zawędrowała na koniec dzielnicy mieszkalnej i zabrała ubranie wiszące na sznurku. Było wilgotne, ale temperatura ciała szybko je wysuszyła.
Spostrzegła, że ruchy miała płynniejsze, a długi marsz nie męczył ją, co dziwniejsze była szybsza. A słuch i wzrok? Ostrzejszy, bardziej rozwinięty. Słyszała najcichszy szelest poruszających się nocnych stworzeń, widziała wyraźnie zarys każdego drzewa, roślinki.
Musiała się z tym oswoić.
Tylko nadal dręczyło ją pytanie: Kim się stała?
Była dziesiąta, gdy dotarła do domu. Nikt nie wiedział, że wyszła z domu. Spojrzała przez okno i ujrzała jej matkę leżącą na kanapie i oglądającą jakiś film. słyszała dobiegające przytłumione krzyki z telewizora.
Nie mogła tak wejść, gdyż salon znajdował się zaraz przy wejściu. Obeszła dom i znalazła się na podwórku. Kroki miała ciche.
Wdrapała się bez najmniejszego trudu na balkonik w jej pokoju i weszła przez uchylone drzwi. Zawsze miała uchylone drzwi bo lubiła świeże powietrze, a gdy była zamknięta czuła się jak w klatce.
Przebrała się w swoje ubrania, w piżamę i legła do łóżka. ale nie zmrużyła oka... Zastanawiała się kim jest i jak zwykle kim byli jej rodzice.
Mijały lata, a Lil nie wyjawiła nikomu swojego sekretu. Kto by jej uwierzył? Ciągle uważa, że jest sama. W końcu przeprowadziły się do nowego kraju... Obcego...Tu mogła zacząć wszystko od nowa.
Tylko co z jej mrocznym dziedzictwem?